Na początku był ...
Pomysł dotyczył gry na giełdzie lub/i forexie. Moja wiedza na ten temat wtedy? Prawie zerowa. Czasami czytam Puls Biznesu, Forbsa i słuchałem audycji EKG. To wszystko.
Jakiś czas później zabrałem się do pracy.
Wpisałem w google hasło forex, hasło giełda.
Wyskoczyło mnóstwo stron. Potrzebowałem czegoś konkretnego. Jakiejś książki. Czytając artykuły zdecydowałem się na giełdę. Już jest postęp pomyślałem, zawęziłem poszukiwania a na dodatek znalazłem książkę, polecaną dla początkujących. Książka nosi zacny tytuł :"Mała książeczka która podbija rynek", a autorem jest Joel Greenblatt. Ok, kupiłem i odłożyłem na parapet, bo rozpoczęła się sesja.
Sesja minęła, minął wyjazd na narty, minęła poprawka z historii ustroju i prawa polskiego. Brakowało chęci. 2 dni temu naszły chęci i zacząłem czytać.
Książka nie duża, to może i dobrze dla początkującego. Autor na początku przytacza przykład szóstoklasisty. Co szóstoklasista robi w książce o gpw. Ok, czytam dalej. Książkę bardzo prosto się czyta, co prawda nie tak jak Bukowskiego, ale porównywalnie. Na pewno nie jest to podręcznik akademicki. Autor używa dużo jasnych porównań, przykładów co powoduje, że ekonomiczny laik zrozumie o czym jest książka i na czym polega gra na giełdzie. Greenblatt sprzedaje nam "magiczną formułę" Czy zadziała? Zobaczymy.
http://www.magicformulainvesting.com/welcome.html
Brakuje mi około 30 stron do końca książki i założę rachunek w gra.onet.pl i sprawdzimy.
Na razie jest motywacja. Tym bardziej, że w kwietniu zaczyna się akademia giełdowa. Dziś rozwiąże test i mam nadzieje, że zostanę zakwalifikowany do 350 osób, które będą mogły na wykłady chodzić. Marne szanse ale zawsze są.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz